List Mejlocha Kleinzahlera

Ten list to bardzo cenny dokument historyczny. Jedna z niewielu pamiątek, jaka pozostała po społeczności żydowskiej w Czarnym Dunajcu. List został znaleziony na strychu domu, w którym przed wojną mieszkała rodzina Kleinzahlerów. Został uratowany w ostatniej chwili, bo budynek został już zburzony i w jego miejscu jest teraz parking.

List ma 16 stron, został napisany przez prawdopodobnie 18-letniego wtedy Mejlocha Kleinzahlera do swojej kuzynki. Nosi datę 17 sierpnia 1939 roku.

Już po pierwszym akapicie zdajemy sobie sprawę, że mamy do czynienia z listem miłosnym, a autor jest świadomy, że nie powinien pisać do swojej kuzynki z powodu “węzłów, które ich wiążą”. Do tej pory nie mieliśmy informacji o Mejlochu, ale jego imię i nazwisko jest w jego liście, a podpis takiej osoby o podobnym charakterze pisma widnieje na wnioskach do administracji okupacyjnej składanych w 1940 r. w Krakowie, dokąd część rodzin żydowskich z Podhala musiała wyjechać. Nie wiemy, kim była kuzynka z listu, może córką jego cioci z Czarnego Dunajca, która wyjechała z rodzinnej miejscowości albo krewną ze strony mamy z Gorlic.

Podczas spotkania z Tovą Ahidov w Izraelu okazało się, że Mejloch był wujkiem jej męża Lejba Kleinzahlera (później zmienił nazwisko na Arie Ahidov), który również urodził się w Czarnym Dunajcu. Mamy więcej informacji o najstarszym bracie Mejlocha, jego żonie i dzieciach. Na początku wojny Menachem (Mendel) Kleinzahler z żoną Reisel i czwórką dzieci (Berkiem, Lejbem, Józefem i Lolą) uciekł z Czarnego Dunajca na wschód. Podczas wojennej tułaczki przez Związek Radziecki rodzice zmarli na tyfus i osierocili czwórkę dzieci, które przeżyły i przez Teheran dotarły do późniejszego Izraela. To prawdopodobnie jedyna część rodziny, która przeżyła Holokaust.

Wracając do listu. Jest pisany przedwojenną polszczyzną, autorowi zdarzają się błędy ortograficzne, czasem skreśla niektóre słowa i pisze nowe, czasem wtrąca zdania lub wyrazy z jidysz lub hebrajskiego. W liście pojawia się nazwisko lub określenie rabina (Wielopolski, może też chodzić o Wielkopolskiego), którego syn brał ślub z córką rabina z Czarnego Dunajca (“naszego” rabina, jak pisze Mejloch) - możliwe, że chodzi tu o Izaaka Lipszyca, który pełnił tę funkcję przed wojną.

Z listu wynika też, że w 1939 r. w Czarnym Dunajcu działał oddział ortodoksyjnej Agudy, ponieważ jego koledzy z organizacji wybierali się na stację kolejową przywitać pana młodego. Sam Mejloch, który w liście cytuje Pismo Święte, a na weselu śpiewa jeden z psalmów Dawida, pochodził z rodziny religijnej i ortodoksyjnej. Jego dziadek, Arie Lejb Kleinzahler, uczył się na rabina w Nowym Sączu, a jego mentorem był słynny sądecki cadyk Chaim Halberstam. Arie Lejb ostatecznie rabinem nie został, ale w Czarnym Dunajcu i okolicach pełnił funkcję mohela i szoheta.

Mejloch w liście wspomina niedawne spotkanie z kuzynką u cioci w Czarnym Dunajcu, jej “słodki śpiew” i dzień wesela, w którym “nie był sobą”, ponieważ cały czas myślał o swojej miłości. List w sporych fragmentach opisuje zwyczaje żydowskiego wesela na Podhalu, co samo w sobie jest bardzo cenną pamiątką historyczną. Dowiadujemy się z niego między innymi, że autor przygotował wspaniały lampion, który się kręcił i świecił, jako prezent dla pana młodego na wesele. Miejscowy rabin musiał też wiedzieć, że Mejloch ma piękny głos, bo na początku wesela kazał mu coś zaśpiewać, a kiedy przyłączyli się do niego jego koledzy rabin kazał im zamilknąć.

List kończy się zdaniem pełnym nadziei na bliskie spotkanie z kuzynką, ale wiemy, że Mejloch nie zdążył nawet tego listu wysłać, bo za kilkanaście dni zaczęła się wojna. Prawdopodobnie nigdy też już nie spotkał się ze swoją kuzynką, a najpóźniej trzy lata po napisaniu tego listu zginął.

mejloch1

Tak zaczyna się list:

“Czarny Dunajec, dnia 17 sierpnia 1939 r.

Chociaż jak [Ci wiadomo] nie miałem zamiaru do Ciebie pisać, z powodu węzłów, które nas wiążą, jednakowoż jak nieopisaną była moja uciecha, gdym się dowiedział o możliwości skreślenia do Ciebie kilku słów, pomimo tych “węzłów”. A więc jakie wrażenie na mnie wywarłaś jeszcze w Dunajcu, mogłaś trochę zauważyć jednakowoż jedną setną cząstkę nie wykazałem z tego, co czułem i myślałem. Lecz to wszystko jeszcze było jakby “kroplą w morzu”, w porównaniu z tem, jakie uczucia mnie opanowały po Twoim wyjeździe.”

Pełną treść listu można przeczytać tutaj